Franciszek Beciński
Kujawy to ziemia rodzinna Becińskiego. Pradziad jego, Mateusz, pochodził z okolic Lubrańca. Trudnił się hodowlą owiec dzierżawiąc pastwiska okolicznych ziemian. Gdy epidemia zaczęła dziesiątkować bydło, przywędrował W stronę Radziejowa i ostatecznie osiadł w Klonowie. Dziad, Wojciech, założył swą rodzinę w Piłunowie. Tam urodził się ojciec poety, Walenty, który z kolei przeniósł się do pobliskiego Pilichowa. Nie należał do zamożnych chłopów.
Franciszek był jednym z jego czterech synów
Kujawy to ziemia rodzinna Becińskiego. Pradziad jego, Mateusz, pochodził z okolic Lubrańca. Trudnił się hodowlą owiec dzierżawiąc pastwiska okolicznych ziemian. Gdy epidemia zaczęła dziesiątkować bydło, przywędrował W stronę Radziejowa i ostatecznie osiadł w Klonowie. Dziad, Wojciech, założył swą rodzinę w Piłunowie. Tam urodził się ojciec poety, Walenty, który z kolei przeniósł się do pobliskiego Pilichowa. Nie należał do zamożnych chłopów.
Franciszek był jednym z jego czterech synów
Urodził się w Pilichowie w dniu 5 Września
1897 roku. Od maleńkości, jak wszystkie dzieci wiejskie,
przyzwyczajony był do pracy. Do szkoły nie chodził bo jej we
wsi nie było, a czytania w sylabowym elementarzu nauczyła go
matka. Niełatwa to była nauka, ale za nią wdzięczny pozostał
poeta całe życie. W 1912 roku skończyło się dzieciństwo
Franka. Miał już 14 lat i ojciec
wybrał mu zawód kowala. Franciszek nie
lubił jednak tej pracy - ciężka i brudna nie odpowiadała jego
pragnieniom, Marzył o tym, by uczyć się i nabywać wiedzę u
Świecie, Pozostało więc ślęczenie nocami nad książkami, bo
dnie były całkowicie wypełnione ciężką pracą fizyczną.
Po pięciu latach Beciński wrócił do
rodzinnej wsi i założył mały własny warsztat kowalski.
Rozpoczął samodzielne życie, a jednocześnie szukał możliwości
dalszej nauki. Znalazł ja_ w Byczynie, gdzie dość wcześnie
założono szkołę tu też w 1912 roku powstała pierwsza publiczna
biblioteka. W dzień pracował kuźni - wieczory i noce poświęcał
jak zwykle lekturze i własnym próbom pisarskim. Dorobek
twórczy Franciszka Becińskiggo jest bardzo bogaty, w prasie w
latach 1927 — 1939 ukazało się blisko sześćset jego utworów, w
tym połowa wierszy. Wiele z nich przedrukowanych było
kilkakrotnie. Pozycja poety z Plichowa wśród pisarzy ludowych
jest szczególna e tego względu, że jego utwory nie są
właściwie „ludowe" w formie. Ogromne oczytanie autora i praca
nad wierszem sprawiły, ze posiadł on dużą kulturę literacką i
pisze poprawnym literackim językiem Czasem tylko wtrąca jakieś
słowo gwarowe, ale zdarza się to bardzo rzadko i ma zawsze
swoje uzasadnienie. Stanisław Czernik w swej książce
„Chłopskie pisarstwo samorodne" słusznie zauważył, że gdyby
nie etykieta „z kujawskiej poezji chłopskiej" umieszczana przy
wierszach Becińskiego, nikt nie odczułby ich „chłopskości”.
Bibliografia:
Bibliografia:
- "Kujawy wierszem" - A. Kasprowicz, B. Oczkowska, I. Barczak, K. Słowik
Nad niżem nadgoplańskim.
Nad niżem nadgoplańskim jest cicho, jest smutno
- - w zadumie, przygnębiony oracz swój prowadzi pług...
ani bydło się pasie - — ani lnu nie suszą na płótno,
- jakby ludzie wymarli i odszedł od nas sam Bóg.
Stoją ogromne topole... lśni na drogach błoto...
Swoja tu jest ziemia. Dorodna. Dawna jest - -
Omotały się miedze, wsie, przedziwną znów tęsknotą!
... tędy szedł święty Wojciech, niosąc pierwszy chrzest.
Tędy szedł Chrobry! Mocarnie szedł wtedy i zbrojnie;
wieki swój kładły długo władny dziejów czas - - -
... i orano tu i siano, koszono czasu żniw spokojnie -
na porębach, z pni, - nowy wciąż wyrastał las.
Pola te pachniały miodem, żywicą lasu, świeżym sianem,
- od sadów, owocem, wiśniowy z daleka lśnił się plusz;
ogromna ziemia wzdychała do słońca nad ranem -
by lec znów - uznojona - w zachodnich kobiercu zórz.
I było cicho. Było pogodnie - w sytoście dnie się przędły,
gdy człek za pszczeli, Boży, uważał się jeszcze rój ...
Młody włos dziś bieleje... dzieciom twarze powiędły -
rozpaczą, skargą kończy człowiek codzienny znój.
Nad Gopłem, Nad Notecią, Wartą - u Wisły koryta,
biły dzwony w świątyniach przez długi tysiąc lat - - -
Była Ojczyzna... wolna... w samodział lniany okryta
- - krwią, pługiem ryty był na niej każdy dziejów ślad!
Nad niżem nadgoplańskim jest cicho, jest smutno
- - w zadumie, przygarbiony oracz swój prowadzi pług...
ani bydło się pasie - - ani lnu nie suszą na płótno,
- jakby ludzie wymarli i odszedł od nas... Bóg!
Nad niżem nadgoplańskim jest cicho, jest smutno
- - w zadumie, przygnębiony oracz swój prowadzi pług...
ani bydło się pasie - — ani lnu nie suszą na płótno,
- jakby ludzie wymarli i odszedł od nas sam Bóg.
Stoją ogromne topole... lśni na drogach błoto...
Swoja tu jest ziemia. Dorodna. Dawna jest - -
Omotały się miedze, wsie, przedziwną znów tęsknotą!
... tędy szedł święty Wojciech, niosąc pierwszy chrzest.
Tędy szedł Chrobry! Mocarnie szedł wtedy i zbrojnie;
wieki swój kładły długo władny dziejów czas - - -
... i orano tu i siano, koszono czasu żniw spokojnie -
na porębach, z pni, - nowy wciąż wyrastał las.
Pola te pachniały miodem, żywicą lasu, świeżym sianem,
- od sadów, owocem, wiśniowy z daleka lśnił się plusz;
ogromna ziemia wzdychała do słońca nad ranem -
by lec znów - uznojona - w zachodnich kobiercu zórz.
I było cicho. Było pogodnie - w sytoście dnie się przędły,
gdy człek za pszczeli, Boży, uważał się jeszcze rój ...
Młody włos dziś bieleje... dzieciom twarze powiędły -
rozpaczą, skargą kończy człowiek codzienny znój.
Nad Gopłem, Nad Notecią, Wartą - u Wisły koryta,
biły dzwony w świątyniach przez długi tysiąc lat - - -
Była Ojczyzna... wolna... w samodział lniany okryta
- - krwią, pługiem ryty był na niej każdy dziejów ślad!
Nad niżem nadgoplańskim jest cicho, jest smutno
- - w zadumie, przygarbiony oracz swój prowadzi pług...
ani bydło się pasie - - ani lnu nie suszą na płótno,
- jakby ludzie wymarli i odszedł od nas... Bóg!
TO KUJAWY
Równina het! Precz... równina
(rzecz gdzie indziej rzadka),
gdzie nie poleci oko —
nigdzie się nie garbi,
w fałdy nie zagina — —
jak stół gładka!
Stwórca był dla niej łaskawy
i bardzo szczodry - -
Ziemia rodzinna to
— - Kujawy!
I tak bez końca bez końca
aż po kraniec modry:
pole i wioski — — wioski i pole,
wierzby starością pochyłe
(od dziecka mi znane),
wysmukłe topole topole
- - i złote blaski słońca...
Czujesz:
jakie to wszystko jest miłe,
jak drogie i — jak kochane!
Równina het! Precz... równina
(rzecz gdzie indziej rzadka),
gdzie nie poleci oko —
nigdzie się nie garbi,
w fałdy nie zagina — —
jak stół gładka!
Stwórca był dla niej łaskawy
i bardzo szczodry - -
Ziemia rodzinna to
— - Kujawy!
I tak bez końca bez końca
aż po kraniec modry:
pole i wioski — — wioski i pole,
wierzby starością pochyłe
(od dziecka mi znane),
wysmukłe topole topole
- - i złote blaski słońca...
Czujesz:
jakie to wszystko jest miłe,
jak drogie i — jak kochane!
Jan Kasprowicz
Sonet I z cyklu "Z chałupy"
Chaty rzędem na piaszczystych wzgórkach;
Za chatami krępy sad wiśniowy;
Wierzby siwe poschylały głowy
Przy stodołach, przy niskich obórkach.
Płot się wali; piołun na podwórkach;
Tu rżą konie, ryczą chude krowy,
Tam się zwija dziewek wieniec zdrowy
W kraśnych chustkach, w koralowych sznurkach.
Szare chaty! nędzne chłopskie chaty!
Jak się z wami zrosło moje życie,
Jak wy, proste, jak wy, bez rozkoszy...
Dziś wy dla mnie wspomnień skarb bogaty,
Ale wspomnień, co łzawią obficie -
Hej! czy przyjdzie czas, co łzy te spłoszy?!...
Więcej wierszy Jana Kasprowicza na stronie:
http://literat.ug.edu.pl/kasprow/index.htm
Niezwykła rozmowa z Janem Kasprowiczem (Zakopane, 7 czerwca 1926 r.)
http://literat.ug.edu.pl/kasprow/index.htm
Niezwykła rozmowa z Janem Kasprowiczem (Zakopane, 7 czerwca 1926 r.)
Czy zastanawialiście się
kiedyś, jak by to było, gdybyście mogli przenieść się w odległą przeszłość, np.
na początek XX wieku i porozmawiać z kimś, kto żył w tamtych czasach i był
sławnym synem Kujaw? Nie? To przeczytajcie mój krótki wywiad z Janem
Kasprowiczem – młodopolskim poetą urodzonym w naszym regionie. Rozmowa ma
miejsce pod koniec życia poety w jego willi w Zakopanem.
Bartek Katafiasz: Dzień dobry
Panu. Cieszę się, że mogę dzisiaj porozmawiać z tak znamienitą osobą dla poezji
polskiej.
Jan Kasprowicz: Dzień dobry.
Witam w moich skromnych progach. Proszę usiąść i się rozgościć.
B.K.: Pochodzę z Kujaw.
Słyszałem, że i Pan tam się urodził?
J.K.: Tak, rzeczywiście. Urodziłem
sie 12 grudnia 1860 roku w pięknej wsi Szymborze nieopodal Inowrocławia na
Kujawach
B.K.: Pochodzi Pan z rodziny
wielodzietnej?
J.K.: Mam aż trzynaścioro
rodzeństwa. Urodziłem się jako najstarszy.
B.K.: Pańscy rodzice byli
włościanami?
J.K.: Moi rodzice: Piotr i Józefa całe życie ciężko pracowali na roli. Ziemi
było mało, a dola chłopska bardzo ciężka. Byli ludźmi niewykształconymi, trudno
im było zatem utrzymać rodzinę. Jednak szczególnie matka rozumiała wagę
wykształcenia i zrobiła wszystko, abym je zdobył.
B.K.: Czy ciężko było Panu
zdobyć wykształcenie?
J.K.: Bardzo ciężko. Jak już
wspomniałem, moja rodzina była uboga, a książki i ubrania pochłaniały sporo
funduszy. Pamiętam, że z Szymborza do inowrocławskiego gimnazjum chodziłem
boso, a buty zakładałem dopiero przed szkołą. Nie było nas bowiem stać na nowe
buty, więc musiałem oszczędzać te, które miałem. Po szkole wiosną i latem
pasałem bydło, czytając książki i ucząc się. Poza tym w gimnazjum byłem często
źle traktowany przez uczniów i nauczycieli.
B.K.: Dlaczego?
J.K.: Po pierwsze, byłem
synem prostego chłopa, jak to Panowie mawiają – chama, a po drugie, byłem
patriotą, a to nie podobało się szczególnie pruskim nauczycielom.
B.K.: Czemu Pana
usunięto z inowrocławskiego gimnazjum?
J.K.: Wybrałem się na majówkę,
by uczcić święto narodowe – rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 Maja. Zauważył mnie
tam niemiecki nauczyciel, który wytknął mi to na lekcji i szydził ze mnie.
Zdenerwowałem się, nie wytrzymałem i… rzuciłem w niego kałamarzem. Usunięto
mnie z wilczym biletem, ale jakoś udało mi dokończyć edukację. W końcu nawet w
latach 1921-1922 pełniłem zaszczytną funkcję Rektora Uniwersytetu Jana
Kazimierza we Lwowie.
B.K.: Co było i co jest dla
Pana inspiracją w twórczości poetyckiej?
J.K.: Na początku mojej twórczości natchnieniem był
dla mnie region, w którym się urodziłem i dorastałem, krajobraz Kujaw, życie mieszkańców,
pieśni ludowe oraz kościelne, których słuchałem w dzieciństwie. Szczególnie
uwielbiałem muzykę organów. Tak właśnie powstał cykl sonetów „Z chałupy”. Potem
to już bywało różnie, dużo podróżowałem, dużo widziałem i przeżyłem - stąd inspiracje.
B.K.: Dziękuje bardzo za
rozmowę.
J.K.: Również dziękuję i
zapraszam ponownie.
Dla naszych czytelników hen
spod samiuśkich Tater: Bartek Katafiasz
Kasprowicz Jan
(1860-1926), polski poeta, dramaturg. Uczył się w gimnazjach zaboru pruskiego,
studiował na uniwersytetach w Lipsku i Wrocławiu. Debiutował 1882 w prasie.
Zaangażowany w ruch socjalistyczny, za co został skazany 1887 na 6 miesięcy
więzienia.
Od 1888 we Lwowie, gdzie pracował m.in. w redakcjach Kuriera Lwowskiego i Słowa Polskiego, związanego z
Narodową Demokracją (od 1894 był członkiem Ligi Narodowej). 1909 kierownik
katedry komparatystyki literackiej na Uniwersytecie Jana Kazimierza, 1921-1922
rektor tej uczelni. 1920 uczestnik akcji plebiscytowej na Warmii i Mazurach. Od
1924 osiadł w swoim domu na Harendzie w Poroninie, gdzie zmarł.
W najwcześniejszym okresie inspirował go angielski romantyzm i filozofia niemiecka, np. poemat Giordano Bruno (powstał 1884), później uległ wpływom naturalizmu, podejmując tematykę wiejską, np. w cyklach wierszy Z chałupy, Obrazy i obrazki chłopskie, zbiorze gawęd Z chłopskiego zagonu (1891). Utwory o tematyce filozoficzno-religijnej, jak Chrystus (1890) - zebrane w tomach Poezje (1888) i Anima lachrymans... (1894).
Od 1891 stał się Kasprowicz twórcą typowo modernistycznym, m.in. w zbiorach Miłość (1895), Krzak dzikiej róży (1898).
Kolejny okres to ekspresjonizm, widoczny w hymnach Ginącemu światu (1902) i Salve Regina (1902), a także w poemacie dramatycznym Uczta Herodiady (1905) i tomie prozy poetyckiej O bohaterskim koniu i walącym się domu (1906). W tej fazie twórczości Kasprowicza pojawiły się silne wpływy folkloru oraz ludowego "prymitywizmu", np. w Balladzie o słoneczniku (1908), a później optymistycznej filozofii św. Franciszka, np. w Chwilach (1911), Księdze ubogich (1916), Moim świecie (1926). Zajmował się także publicystyką i przekładami.
Jacek Malczewski, Portret Jana Kasprowicza |
W najwcześniejszym okresie inspirował go angielski romantyzm i filozofia niemiecka, np. poemat Giordano Bruno (powstał 1884), później uległ wpływom naturalizmu, podejmując tematykę wiejską, np. w cyklach wierszy Z chałupy, Obrazy i obrazki chłopskie, zbiorze gawęd Z chłopskiego zagonu (1891). Utwory o tematyce filozoficzno-religijnej, jak Chrystus (1890) - zebrane w tomach Poezje (1888) i Anima lachrymans... (1894).
Od 1891 stał się Kasprowicz twórcą typowo modernistycznym, m.in. w zbiorach Miłość (1895), Krzak dzikiej róży (1898).
Kolejny okres to ekspresjonizm, widoczny w hymnach Ginącemu światu (1902) i Salve Regina (1902), a także w poemacie dramatycznym Uczta Herodiady (1905) i tomie prozy poetyckiej O bohaterskim koniu i walącym się domu (1906). W tej fazie twórczości Kasprowicza pojawiły się silne wpływy folkloru oraz ludowego "prymitywizmu", np. w Balladzie o słoneczniku (1908), a później optymistycznej filozofii św. Franciszka, np. w Chwilach (1911), Księdze ubogich (1916), Moim świecie (1926). Zajmował się także publicystyką i przekładami.
Obszerniejsza biografia na stronie: http://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Kasprowicz
***
Maria Konopnicka
Na Kujawach
Na Kujawach rżną skrzypice:
Skoczę w tanek, dziewczę chwycę,
Chwycę dziewczę spoza stoła,
Wykręcę je dookoła.
Dokoluśka widno z nieba,
Dokoluśka bochen chleba,
Dokoluśka talar biały,
Dokoluśka - świat je cały!
Niech ta w podłuż tańczą pany
Z izby za próg - odbijany...
Na Kujawach, chwalić Boga,
Chłop nie przejdzie w tańcu proga!
Na Kujawach, dziewczę moje,
Dzisia jedno, jutro dwoje;
Kołem jasne słonko chodzi,
Na co pojrzy, to zarodzi!
Kołem, kołem, popod ściany,
Przez bok poła od sukmany,
Na łbie czapa jak pół stoga,
Wstęga na niej, że - laboga!
Kołem, kołem, popod ściany!
Trzos rzęsiste nabijany,
A we trzosie dukat prawy...
- Jak Kujawy, to Kujawy!
Stara bieda za mną k'sobie,
A ja od sieb' migiem drobię;
Jak się bieda od sieb' ruszy,
Ja znów k'sobie, co mam duszy!
Chce mnie bieda za czuprynę,
To przyklęknę, to się zwinę,
Na psa urok, stara bieda...
Kto się da, a chłop się nie da!
Coraz głośniej huczą basy.
Przeszły czasy, przyjdą czasy!
A i co mi za niewola?
Komu z pola, mnie do pola!
Z prawej nogi, z lewej nogi,
Wszyscy święci na bok z drogi!
Jak Kujawiak się okręci,
Na bok z drogi, wszyscy święci!
Sam Pań Jezus widzi z nieba,
Ze nam dzisia placu trzeba;
Sam Pań Jezus z nieba zerka,
Jak Kujawiak rżnie oberka!
Coraz prędzej Pietr Muzyka
Po skrzypicy ciągnie smyka;
Coraz gibciej dziewczę gnie się,
Jak węgorek w mokrym lesie.
Na przechybkę, na przegiętkę:
Oj, załapię cię na wędkę;
Na przegiętkę, na przechybkę:
Oj, załapię moją rybkę!
Dokoluśka płot u chaty,
Dokoluśka same braty,
Dokoluśka gniazdo ptaszę,
Dokoluśka - wszyćko nasze!
Krótka notka biograficzna
Skoczę w tanek, dziewczę chwycę,
Chwycę dziewczę spoza stoła,
Wykręcę je dookoła.
Dokoluśka widno z nieba,
Dokoluśka bochen chleba,
Dokoluśka talar biały,
Dokoluśka - świat je cały!
Niech ta w podłuż tańczą pany
Z izby za próg - odbijany...
Na Kujawach, chwalić Boga,
Chłop nie przejdzie w tańcu proga!
Na Kujawach, dziewczę moje,
Dzisia jedno, jutro dwoje;
Kołem jasne słonko chodzi,
Na co pojrzy, to zarodzi!
Kołem, kołem, popod ściany,
Przez bok poła od sukmany,
Na łbie czapa jak pół stoga,
Wstęga na niej, że - laboga!
Kołem, kołem, popod ściany!
Trzos rzęsiste nabijany,
A we trzosie dukat prawy...
- Jak Kujawy, to Kujawy!
Stara bieda za mną k'sobie,
A ja od sieb' migiem drobię;
Jak się bieda od sieb' ruszy,
Ja znów k'sobie, co mam duszy!
Chce mnie bieda za czuprynę,
To przyklęknę, to się zwinę,
Na psa urok, stara bieda...
Kto się da, a chłop się nie da!
Coraz głośniej huczą basy.
Przeszły czasy, przyjdą czasy!
A i co mi za niewola?
Komu z pola, mnie do pola!
Z prawej nogi, z lewej nogi,
Wszyscy święci na bok z drogi!
Jak Kujawiak się okręci,
Na bok z drogi, wszyscy święci!
Sam Pań Jezus widzi z nieba,
Ze nam dzisia placu trzeba;
Sam Pań Jezus z nieba zerka,
Jak Kujawiak rżnie oberka!
Coraz prędzej Pietr Muzyka
Po skrzypicy ciągnie smyka;
Coraz gibciej dziewczę gnie się,
Jak węgorek w mokrym lesie.
Na przechybkę, na przegiętkę:
Oj, załapię cię na wędkę;
Na przegiętkę, na przechybkę:
Oj, załapię moją rybkę!
Dokoluśka płot u chaty,
Dokoluśka same braty,
Dokoluśka gniazdo ptaszę,
Dokoluśka - wszyćko nasze!
Krótka notka biograficzna
Maria
Konopnicka z rodziny Wasiłowskich, pseudonim Jan Sawa i. in. (ur. 23 maja 1842
w Suwałkach - zm. 8 października 1910 we Lwowie) polska poetka i nowelistka.
Matka wcześnie osierociła ją i pięcioro jej rodzeństwa. Ojciec, Józef Wasiłowski wychowywał dzieci w duchu religijności i polskości; czytywał im Biblię, religijne przypowieści oraz polską poezję: Karpińskiego, Brodzińskiego i romantyków.
W roku 1876 przeniosła się z sześciorgiem dzieci do Warszawy. Tam zarabiała pisząc i udzielając korepetycji. Stopniowo stawała się osobą znaną i popularną; bywało, że udzielała wywiadów. Od roku 1890 wiele przebywała za granicą, za koniecznością leczenia jednej z córek. W 1902 roku z okazji 25-lecia pracy twórczej otrzymała w narodowym darze dworek w Żarnowcu na Podkarpaciu, niedaleko Krosna. Obecnie znajduje się w nim muzeum biograficzne poetki. Zmarła w sanatorium we Lwowie i tam została pochowana.
W latach 1884-1887 redagowała pismo dla kobiet "Świt".
Zadebiutowała w piśmie "Kaliszanin" w roku 1875. W następnych latach jej utwory pojawiały się w licznych pismach warszawskich i innych miastach. Współpracowała z tygodnikiem Bluszcz. Pierwszy tomik Poezji wydała w roku 1881, następne ukazywały się w latach: 1883, 1887, 1896.
Grób Marii Konopnickiej na Cmentarzu Łyczakowskim. Rzeźba autorstwa Luny Drexlerówny
Matka wcześnie osierociła ją i pięcioro jej rodzeństwa. Ojciec, Józef Wasiłowski wychowywał dzieci w duchu religijności i polskości; czytywał im Biblię, religijne przypowieści oraz polską poezję: Karpińskiego, Brodzińskiego i romantyków.
W roku 1876 przeniosła się z sześciorgiem dzieci do Warszawy. Tam zarabiała pisząc i udzielając korepetycji. Stopniowo stawała się osobą znaną i popularną; bywało, że udzielała wywiadów. Od roku 1890 wiele przebywała za granicą, za koniecznością leczenia jednej z córek. W 1902 roku z okazji 25-lecia pracy twórczej otrzymała w narodowym darze dworek w Żarnowcu na Podkarpaciu, niedaleko Krosna. Obecnie znajduje się w nim muzeum biograficzne poetki. Zmarła w sanatorium we Lwowie i tam została pochowana.
W latach 1884-1887 redagowała pismo dla kobiet "Świt".
Zadebiutowała w piśmie "Kaliszanin" w roku 1875. W następnych latach jej utwory pojawiały się w licznych pismach warszawskich i innych miastach. Współpracowała z tygodnikiem Bluszcz. Pierwszy tomik Poezji wydała w roku 1881, następne ukazywały się w latach: 1883, 1887, 1896.
Grób Marii Konopnickiej na Cmentarzu Łyczakowskim. Rzeźba autorstwa Luny Drexlerówny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz